poniedziałek, 4 marca 2013

Rozdział 15- Pieczęć Ośmiu Trygramów poziom drugi aktywowana!






-Futon: Kamikaze!- walka pomiędzy kruczowłosym a blondynem trwałą nadal, Uzumaki za pomocą żywiołu Wiatru wytworzył 3 mniejsze trąby powietrzne które połączywszy się w jedną większą odparły kule ognia wytworzoną przez Uchihę. Efekt zderzenia obu technik spowodował wstrząs całą salą, na suficie były widoczne pęknięcia co wskazywało na naruszenie struktury. Z słupów które były podporą dla pomieszczenia nie zostało dość wiele, w połowie całe lub całkowicie zniszczone.
Syn Kushiny, stała na chwiejnych nogach trzymając się za wciąż krwawiącą ranę.
- Młody, jeżeli tak dalej pójdzie, wykrwawisz się tutaj…- zauważył lis
- Nie doceniasz mnie Kyuu…- wysilił się na delikatny uśmiech
W między czasie gdy Naruto przeprowadzał wymianę zdań z Kyuubim, kruczowłosy nie próżnował i postanowił zaatakować Uzumakiego który spuścił gardę. W mgnieniu oka, pojawił się przed zdezorientowanym blondynem wymierzając potężnego kopniaka w brzuch, na wskutek czego niebieskooki przeleciał parę metrów zatrzymując się na ścianie. To nie był koniec, Uchiha cały czas podążał za swoim przeciwnikiem, gdy ten znalazł się pod ścianą kolejny kopniak został wymierzony w klatkę blondyna, przez co ten spluną krwią. Posiadacz Lisa bezwładnie osunął się na ziemie opierając się o ścianę.
Brat Itachiego z wymalowaną na twarzy drwiną, podszedł powolnym krokiem do leżącego błękitnookiego, wypuszczając z szerokiego rękawa wielkiego węża który zaczął oplatać się na blondynie. Gad zaczął zaciskać się na ciele blondyna wywołując u niego niewyobrażalne cierpienie, krzyki spowodowane miażdżeniem wszystkich kości momentalnie ucichły gdyż wąż rozluźnił uścisk, gdy tylko stworzenie na powrót weszło do rękawa właściciela, blondwłosy padł na kolana, po czym cała reszta jego ciała opadła bezwładnie na ziemie.
Po pomieszczeniu rozległ się dźwięk świergotu tysiąca ptaków, a lekko niebieski blask odbijał się od ciemnych ścian. Lewa ręka kruczowłosego naładowana przez technikę której nauczył się będąc jeszcze w Konoha, sunęła bez najmniejszego zawahania w  miejsce gdzie znajdowało się serce Uzumakiego. Po chwili lewą pierś posiadacza Kyuubi’ego  przeszła ręka naładowana chidori… Niewymalowane zaskoczenie, zagościło u młodego Uchihy gdy w miejscu w którym leżał przed chwilą z kłębu dymu wyłoniła się drewniana kłoda. Jednak Uczeń Orochimaru nie miał czasu głowić się nad tą sytuacją gdyż musiał zablokować niezbyt udany atak Naruto. Błękitnooki przez ogromny ból który odczuwał wyprowadzał niezbyt precyzyjne ataki, cudem było to iż w ogóle jeszcze dyszał, gdyby  nie wykonał w ostatniej chwili podmiany najprawdopodobniej został by zmiażdżony przez węża oraz dobity przez swojego przyjaciela. Sasuke spostrzegł dość sporą lukę w ruchach Uzumakiego dającą mu szanse na wyprowadzenie silnego kopniaka w brzuch. Jednak posiadacz sharingana nie poprzestał na tym, już po chwili znalazł się przy blondwłosym uderzając go z pięści w policzek, jak by tego było mało, powalił go na ziemie uderzając go łokciem w plecy.
Gdy zauważył że ten nadal na drżących ramionach próbuje się, kopnął w już wcześniej połamane żebra Syna Czwartego Hokage. Przez uwolnioną w chwili kopnięcia chakrę, Sakryfikant  Lisa o Dziewięciu ogonach przeleciał całą długość Sali, przebił się przez wcześniej już naruszoną ścianę do sąsiedniego pokoju.
Leżąc w stercie gruzu Uzumaki poczuł jak pogruchotane żebra przebijają płuco powodując niewyobrażalny ból oraz trudności z oddychaniem. Wiedział że to jego koniec, wiedział że nie da rady walczyć w takim stanie.
Siedział oparty o ścianę w pokoju obok Sali gdzie przed chwilą toczył walkę, chciał zatamować rany z których sączyła się krew lecz były one zbyt rozległe. Do tego wszystkiego opuściły go wszystkie siły, cała chakra gdzieś uleciała, nie wiedział jak to się stało, lecz jednak…
- Kyuubi…jesteś ze…mną…?
- Jasne młody, cały czas.- odpowiedział z wyraźnym współczuciem
- Kyuubi…mam py…Nng!... pytanie…
- Młody, nic nie mów, pogorszysz tylko swój stan!
- krzyknął lis
- Mój…Nng…stan…zalicza się…i tak…do…najbardziej…bez…beznadziejnych- zaśmiał się przez chwilę lecz zaraz poczuł skutki swojej głupoty. Po opanowanym ataku kaszlu szkarłatną cieczą, ponownie się odezwał.- Jednak… zanim… do końca… się … wykrwawię… chciał bym… coś wiedzieć … a później … coś …zrobić …KUSO!- zaklął, gdyż nawet najmniejszy uśmiech powodował duży spazm bólu.
- Co to takiego? – spytał nadzwyczaj zaskoczony dziewięcioogoniasty. Nie mógł zrozumieć, co może być aż tak ważnego, ważniejszego od jego życia.
- Nie… nie musisz … umierać …- przerwał, ponieważ przebite płuco dało o sobie znać- wypuszczę Cię… jednak… wcześniej… chcę poznać… Twoje… imię.

Zaciekawienie przemieniło się w szok i niedowierzanie. Nawet gdy był na skraju śmierci, nie myślał o sobie, martwił się o niego. Pomimo że ten winien był śmierci jego rodziców, to Uzumaki chciał go od tak wypuścić.
Blondyn widząc że lis nic nie odpowiada, postanowił nie tracić czasu i wypuścić lisa zanim jego czas dobiegnie końca. Gdy już sięgał pieczęć by ją zerwać, dziewięcioogoniasty zatrzymał go w ostatniej chwili, co bardzo zdziwiło blondyna.
- Na to jest jeszcze za wcześnie… Naruto…- powiedział swym basowym głosem.- Po za tym… jest jeszcze inne, lepsze wyjście…- dopowiedział
- Inne wyjście?- powtórzył zdziwiony
- Zgadza się, lecz najpierw…- wypuścił ze swojego pyska trochę ciepłego powietrza, przez co blondyn był zmuszony do przymknięcia oczu. Gdy na powrót je otworzył, nie było już ciemności, nie było krat, wody która sięgała mu po kostki ani starych zardzewiałych rur oraz pochodni oświetlających dotychczasowe pomieszczenie. Teraz dookoła niebieskookiego była biała nicość, a przed nim siedział Kyuubi w pełnej okazałości, jednak nie był On uwięziony za kratami jak dotychczas.
Młodego Shinobi zdziwił ten niecodzienny widok, gdyż nie przypominał sobie by był kiedykolwiek w tym miejscu. Lis widząc pytający wzrok swojego Jinchūriki, zaraz zabrał głos.
- Nie obawiaj się, w tej chwili odciąłem naszą mroczną naturę chakry od nas, nie usłyszy nas tu ani nie zobaczy tego co robimy.- Wyjaśnił na tyle by chłopak załapał.- Jednak nie możemy przebywać tutaj wiecznie, prawdę mówiąc mamy mało czasu. Więc pozwól że zabierzemy się do roboty.- dodał i nagle po złożeniu paru pieczęci, w obłokach dymu pojawił się zwój, który był tej samej wielkości co blondyn. Po chwili zwój samoczynnie się rozwinął na dość sporą długość a na środku zwoju namalowana była identyczna pieczęć którą błękitnooki ma na brzuchu.
- Naruto, to jest świadectwo mojej wierności. Jeżeli splamisz środek namalowanej pieczęci swoją krwią, już na zawsze pozostanę Ci posłuszny.- przedstawił całą sprawę Kitsune
Syn, Minato i Kushiny patrzył przez chwilę, to na zwój to na lisa. Nie wiedział jak postąpić. Wizja życia mu się podobała, jednak nie chciał obciążać lisa takim ciężarem. Pomyślał jeszcze przez chwile, spojrzał prosto wielkie oczy swojego bijū.
- Kyuu, czy Ty…no wiesz… jesteś tego pewny?- spytał- Przecież możesz być wolny, możesz robić co chcesz. A ja… ja mam Cię za przyjaciela a nie za służącego, czy coś w tym guście, ten teges.
- Naruto, nie ma czasu na głupoty!- warknął- To że będę musiał robić co mi każesz nie oznacza że to przekreśla naszą przyjaźń.- dodał już łagodniej
Uzumaki popatrzył jeszcze na lisa, starał sobie poukładać wszystkie słowa które wypowiedział jego Lisi przyjaciel. Po czym uśmiechnął się, przygryziony palec uniósł nad zwojem, tak by kropla krwi spadła na środek pieczęci. Gdy tylko krew blondyna splamiła papier, szkarłatna ciecz rozeszła się wzdłuż namalowanych na nim znaków, co ciekawsze jedno z ramion pieczęci którą złożył Yondaime Hokage, wypaliło się!
Uzumaki wrócił do świata rzeczywistego, jego ciało spowijała pomarańczowa chakra lecz gdy tylko ten podniósł się na nogi, cała chakra wsiąkła niczym woda w gąbkę w jego ciało. Co zdziwiło blondyna to to że nie odczuwał żadnego bólu.
Wygląd Naruto również uległ zmianie, jego oczy nie były już błękitne przybrały teraz kolor istnej czerwieni, włosy były bardziej nastroszone a blizny na policzkach uwydatniły się. Krótko mówiąc przybrał wygląd podobny do tego gdy mroczna chakra lisa przejmowała nad nim kontrole i ukazywał się pierwszy ogon, z tą różnicą że teraz nie było ani powłoki z chakry ani ogonów. Chłopak popatrzył na swoje dłonie, czuł niesamowity przepływ energii.
- Sugoi…- szepną sam do siebie… dodatkowo zdumiony był tym że w pełni panował nad swoim ciałem. Pieczęć Ośmiu Trygramów poziom drugi aktywowana!

Poczuł nagły wzrost chakry z miejsca w które posłał swojego byłego przyjaciela, powolnym krokiem trzymając katanę podszedł do dziury w ścianie, gdy tylko przeszedł do następnego pomieszczenia w którym wylądował shinobi z Konohy otrzymał potężne kopnięcie w podbródek w skutek czego , głowa kruczowłosego odchyliła się do tyłu a sam odleciał do tyłu!  To nie koniec, blondyn znalazł się przy Uchihą przymierzając się do kopnięcia w twarz, ten w ostatniej chwili zasłania się swoimi skrzydłami, jednak siła uderzenia była tak duża że posłała brata Itachiego na ziemie! Jinchūriki Dziewięcioogoniastego nie miał zamiaru kończyć, posłał jedną technikę z rodzin Futon w stronę młodszego Uchihy, ten w ostatniej chwili unika groźnego i bądź może śmiertelnego ataku.

Syn Fugaku po podniesieniu się z ziemi ruszył z szarżą trzymając katane w ręku na Uzumakiego, jednak ten skutecznie odpierał każdy atak, później role się odwróciły i to Uczeń Orochimaru musiał przejść do defensywy. Pomimo swojego Dōjutsu, kruczowłosy z trudem unikał cięć kunai’em przez co, co chwilę na skórze pojawiały się nowe cięcia.  Były członek drużyny siódmej szybko odskoczył od blondyna by po chwili naładować swój miecz naturą błyskawicy. Blondyn unikał cięć ostrza by nie zostać dodatkowo porażonym przez miecz z chidori. Kage Bunshin no Jutsu! Obok blondyna pojawiły się jego dwie kopie które ruszyły do przodu by zdezorientować rywala, oryginał ruszył w środku zaraz za swoimi klonami. Członek ex klanu Uchiha odpierał teraz ataki dwóch klonów oraz oryginału Naruto, co równało się ze sporym wysiłkiem, w pewnym momencie jeden z klonów wytrącił katanę z rąk Uchihy która wbiła się kawałek dalej. Blondyn tylko czekał na ten moment, szybko odskoczył od wciąż walczących klonów które później odwołał. Staną w lekkim rozkroku łapiąc się ręką w nadgarstku prawej, w jego ręku ukazał się Rasengan. Lecz to nie był koniec, w jednej sekundzie wirującą kule spowiła pomarańczowa chakra a kolor techniki z błękitnego zmienił się na czarny! Po czym rozpoczął szarżę z nową techniką w stronę Uchihy. Ten nie pozostał obojętny i po chwili po pomieszczeniu ponownie rozległ się dźwięk aktywowanej techniki, dzięki przeklętej pieczęci przybrała taki sam kolor jak technika Uzumakiego. Obaj natarli na siebie swoimi technikami…

Troje Konoszan biegło ile tchu w płucach, przemierzając labirynt którym była kryjówka jednego z trzech sanninów, po informacjach które przekazała im Sakura, Hatake był pewny że nic dobrego z tego nie wyniknie. Akane patrząc na swoją różowowłosą przyjaciółkę spostrzegła smutek na jej twarzy, wiedziała że coś musiało się stać, skorzystała z okazji że zielonooka biegła kawałek za nimi, podbiegła do lidera drużyny pytając o tego Uchihę o którym wspominała Haruno.
Szarowłosy opowiedział czarnookiej o uczuciu Uczennicy Tsunade do ostatniego z klanu Uchiha. Jednak nie wiedział że te uczucia mieszają się między blondynem a kruczowłosym.
Pozostałą drogie przemierzali już w milczeniu, wymieniając między sobą tylko spojrzenia w którym malował się niepokój. Nagle bieg został przerwany potężnym wstrząsem który spowodował utratę równowagi oraz głośnym wybuchem. Dopiero to wyrwało z rozmyślań różowowłosą.
- Naruto…- wyszeptała pod nosem wyraźnie zaniepokojona dziewczyna
Cała trójka natychmiast wznowiła bieg, co zaskoczyło Akane i Kakashiego to, to że medyczka natychmiast przyspieszyła, do tego jej uniesiona już do góry twarz nie wyrażała smutku a determinacje.
Pędem ruszyli w stronę w stronę miejsca z której nadszedł hałas, wybiegając za zakrętu w oddali zobaczyli światło dnia, szybko rzucili się w tamtym kierunku, zielonooka biegła tak szybko że nie patrząc pod nogi przewróciła się, jednak nie zważając na to podniosła się i zaczęła biec dalej. Pierwsza wbiegła do miejsca w którym walczyli blondyn wraz z Uchihą, jednak obecnie nie przypominało to Sali jaką była na początku, teraz wszędzie walał się gruz, w niektórych miejscach można było dostrzec niewielkie ślady krwi. Sala treningowa w której walczyli obaj przyjaciele zawaliła się.
Uczennica jednej z trójki legendarnych sanninów rzuciła się na poszukiwanie blondwłosego przyjaciela. W tym samym czasie szarowłosy znalazł ciało należące do jakiegoś mężczyzny lecz nie był to Uchiha. Jonin spostrzegł na czole tajemniczego osobnika pieczęć.
- Junjou shitai*…
-Naruto…! – krzyknęła różowowłosa gdy znalazła Uzumakiego przywalonego gruzem, cała trójka wzięła się za „odkopanie” blondyna, gdy tylko udało im się uwolnić go od całego ciężaru, młoda medyczka zaraz zaczęła sprawdzać stan w jakim znajdował się jej przyjaciel. Z szoku zasłoniła dłonią usta a z szeroko otwartych oczu zaczęły lecieć gorzkie łzy. Naruto żył jednak jego stan był wręcz krytyczny. Wylotowa dziura w lewym boku, połamane wszystkie niemalże kości żebrowe na dodatek jedna z nich przebijała płuco chłopaka na co wskazywał ciężki i nierówny oddech. Odrażające było również to w jakim stanie było odzienie młodego shinobi, a właściwie jego brak. Tam gdzie znajdowały się jakieś strzępy, były one zakrwawione, nawet włosy chłopaka były we krwi.
Haruno pomimo zaszklonych oczu natychmiast przystąpiła do leczenia, Akane by dodać przyjaciółce otuchy położyła lewą rękę na jej prawym ramieniu.
Zielonooka cały czas ze łzami w oczach które spadały na twarz blondyna starała się uleczyć chłopaka, w pewnym momencie poczuła uścisk na swym nadgarstku, co wyrwało ją z letargu w jakim się znajdowała, spojrzała się na twarz błękitnookiego na której malował się niewielki uśmiech.
- Sakura-chan… - uśmiechną się nikle w jej stronę
- H-hai…- wyszlochała dziewczyna
Chłopak drugą ręką wyciągną z kieszeni kwiat który dostał przed wyprawą na misje od Akane, przypomniał sobie Jej słowa, po czym położył Jej go na otwartej dłoni zamykając ją. Ta spojrzała na kwiat a później na Uzumakiego.
Kochiya widząc to uśmiechnęła się, zacisnęła rękę na ramieniu przyjaciółki na co ta od razu spojrzała na nią pytająco. Zielonowłosa kiwnęła głową na znak by przyjęła podarunek.
Z ust Syna Czwartego dało się usłyszeć ciche „przepraszam”, po czym jego powieki samoczynnie opadły…
__________________________________________
Wybaczcie że tak krótko, ale naprawdę nie chciałem na siłę przeciągać tej walki.
Teraz będzie pewnie mała przerwa która będzie miała na celu ulepszenie graficzne bloga, miałem też poprawić dwa pierwsze rozdziały ale nie jest co do tego pewny.
Póki co czekam na wasze rozdziały, szczególnie na:
Unn-chan oraz mkspoko.
Junjou shitai*- Poświęcenie Ciała

Wygląd Naruto po aktywacji pieczęci:

niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział 14- Strażnik podziemni




A więc takie małe informacje wstępne to to że chciałem was, moich nielicznych czytelników przeprosić za zwłokę z notką ale wiecie jak to jest… praca…dom…dom… praca po za tym urodziny chrześniaka. A jak by tego było mało to pisząc wcześniej notkę, 3 strony poszły sobie gdzieś i musiałem zacząć od nowa.
Tę notkę chciał bym zadedykować Unnoticed-chan z życzeniami powrotu do zdrowia, chociaż nie wiem czy dobrze robię dedykując Ci tak marną notkę. Ech… no trudno, mam nadzieje że focha nie strzelisz.
Miał powstać jeszcze One-shot z okazji walentynek ale raczej nie powstanie właśnie ze względu na to że ten rozdział pisałem od nowa.
A teraz zapraszam do czytania.
***


 - Naruto!... Naruto!...

Usłyszał jak ktoś woła jego imię z trudem uchylił powieki, przez niewyraźny obraz dostrzegł biegnącą w  jego stronę postać, to Ona go wołała.
- Chikushō!- Przeklną pod nosem gdy padł na kolano przy próbie podniesienia się. Znów usłyszał swoje imię, to była Sakura, podbiegła do niego.
- Daijōbu desu ka?- spytała z troską w głosie lecząc obrażenia
- Hai… Hai… daijoubu.- odpowiedział ścierając rękawem stróżkę szkarłatnej cieczy z kącika ust
W między czasie gdy różowowłosa leczyła rany blondyna, On sam w myślach rozpoczął zażartą rozmowę z dziewięcio-ogoniastym mieszkańcem jego duszy.
- Kyuubi! Powiedz mi jak to możliwe że nie wyczuliśmy jego obecności?!
- Nie mam pojęcia młody, musi doskonale wyciszać swoją chakrę. Spróbuje go zlokalizować ale musisz kupić mi trochę czasu.
- Mądrala…
- Kage Bunshin no Jutsu!- po zakończeniu rozmowy, Uzumaki stworzył dwa klony. Natychmiast klon po lewej stronie blondyna zaczął składać pieczęcie.
- Katon: Gōkakyū no Jutsu!- Wielka kula ognia pomknęła w stronę ciemności z której nadszedł atak.
- Fūton: Daitoppa!- Poryw wiatru wytworzony przez klona po prawej stronie oryginału połączył się z techniką z rodziny Futon wzmacniając ją tym samym na sile i prędkości. Blondyn wyczekiwał skutków jutsu, ku jego zdziwienia technika znikła w czeluściach ciemności by zaraz wrócić niczym bumerang w stronę konoszan. Niebieskooki zareagował natychmiast, z torby uczepionej przy pasie wyjął zwój i po rozwinięciu go na ziemi, kładąc dłonie na zwoju…
- Suiton: Suijinheki!- Naruto za pomocą wody zapieczętowanej w zwoju wypluł z ust potężną ścianę wody która otoczyła ją oraz różowowłosą tym samym zatrzymując kulę ognia. Zaraz po tym gdy woda opadła chłopak bez wahania wraz ze swoimi klonami z kunai w ręku zaczął szarżować w stronę ciemnej strony Sali. Różowowłosa która przyglądała się zajściu jedynie co dostrzegła to iskry spowodowane tarciem metalu o metal.
W tym samym czasie blondyn starał się odpierać ostrze przeciwnika, co wcale nie było łatwe, przeciwnik Uzumakiego już dawno zniszczył jego repliki, ponadto ten zadziwiająco szybko władał ostrzem. Jinchūriki Kyuubiego starał się jak mógł lecz nie wszystkie cięcia były blokowane, co potwierdzało poprzecinane ubranie oraz rozcięta skóra na policzku. Gdy błękitnooki z trudem zatrzymał katane przeciwnika swoim kunai’em w tym samym momencie poczuł przeszywający ból w okolicy klatki. Kopnięcie było tak silne że Syn Czwartego odleciał na sporą odległość, by nie zaliczyć ponownego spotkania ze ścianą wykonał salto w powietrzu po czym odbijając się nogami o ścianę ponownie ruszył na swojego rywala. Kolejna walka na ostrza, kolejne cięcia na ciele.
- Cholera… szybki… jest…- wydyszał wyraźnie zmęczony blondyn odskakując od przeciwnika.- Kyuu?... Jakieś… sugestie?- spytał na głos. Różowowłosa słysząc do kogo zwraca się jej przyjaciel lekko wzdrgnęła co nie uszło uwadze chłopaka…
- Nie musisz się bać… Sakura-chan…- powiedział uśmiechając się lekko
- Hai… przepraszam…- powiedziała przyglądając się mu, blondyn kiwną lekko głową na znak że przeprosiny przyjęte.
- Kyuu?- cisza…posiadacz lisa zirytował się lekko.- KYUUBI!!!
- Daj mi chwilę młody!- warkną w odpowiedzi
- Nie mam tyle, mógł byś ru…- nie dokończył gdyż ujrzał wielką kule ognia zmierzającą w ich stronę.- Kuso…- nie wiedział jak zablokować ten atak, żałował że nie zabrał więcej zwoi do elementu wody.
- Katon: Gōkakyū no Jutsu!- przypomniały mu się słowa Jiraiy’i: „Ogniem Ogień zwalczaj” i w stronę pędzącej kuli ognia skierował równie wielką kule. Obie techniki zderzyły się ze sobą powodując wybuch, technika nieznanego przeciwnika została zatrzymana lecz okazała się silniejsza i wybuch spowodował u blondyna lekkie poparzenia. Blondyn odczuwając skutki swojej spontanicznej odpowiedzi padł na jedno kolano lekko przy tym dysząc.

Błękitnooki stał oparty o jeden z filarów znajdujących się w Sali wpatrywał się w ciemność znajdującą się przed nim, w pewnym momencie otoczenie wokół Uzumakiego zmieniło się, stał na czarnym podłożu wkoło było czerwono za blondynem stało kilka krzyży, chłopak jednak nie znajdował się  na jednym z nich stał po środku pola rozglądając się, nagle całe otoczenie zmieniło się, niczym w filmie klatka po klatce sceny zmieniały się, przedstawiały one zniszczoną Konohę oraz cywili pod zgliszczami budynków. W następnej kolejności obrazy niczym na projektorze przedstawiały ciała bliskich blondyna. Widział Tsunade która została wręcz przeciętą na pół, Kakashiego u którego zamiast lewego oka widnieje wielka dziura, Jiraiye który leży twarzą do ziemi a w jego ciało jest powbijane mnóstwo kunai i shurikenów, Akane która była najzwyczajniej powieszona na jednej z gałęzi. Najbardziej jednak przeraził go jeden widok różowowłosej która wisiała bezwładnie na ścianie jednego z lochów, ruch uniemożliwiały jej kajdany którymi miała spięte ręce i nogi. Na jej ciele nie było jakichkolwiek ubrań, zamiast tego miała siniaki i rany z których sączyła się szkarłatna ciecz.
Naruto nie wytrzymał, padł na kolana, rękoma złapał się za głowę ciężko przy tym dysząc.
- Spokojnie młody! To genjutsu!- zakomunikował go lis
- Wiem… cholera… - wycedził.- Tylko… dlaczego Itachi miał by mi to pokazywać…- dodał
- Wątpię by to był On…- warkną Kyuubi.- Sądzę iż to jego młodszy braciszek… jak mu tam było?
- Sasuke?!- Oczy blondyna rozszerzyły się do granic możliwości.- Kuso… Kyuu jakieś sugestie?
- W naszym przypadku mamy dwa wyjścia, pierwszym i najbardziej oczywistym będzie przekazanie przez kogoś odrobiny chakry do twojego ciała co zerwie połączenie. Drugim jest wyzwolenie przez Ciebie mojej chakry w ilości powiedzmy trzy ogonów. Wybieraj.
- Cholera, nie mogę użyć Kruka od Itachiego. Gdybym to zrobił równie dobrze mógł bym iść do lidera Akatsuki i powiedzieć mu że starszy z Uchihów jest moim szpiegiem w ich szeregach a to by było niekorzystne dla mnie jak i dla niego. Nie mam wyboru.

Różowowłosa stała przyglądając się z niepokojem w oczach Uzumakiemu który stał sztywno nie ruszając żadną częścią ciała, niepewnie zaczęła do niego podchodzić gdy nagle usłyszała coś w stylu bulgotania, ciało blondyna spowiła pomarańczowa chakra, włosy blondyna zrobiły się bardziej nastraszone, a wąsy na policzkach uwydatniły się. Gdy tylko chakra Kyuubiego pokryła całe ciało blondyna pojawiły się także szpiczaste uszy oraz trzy ogony.
- Naruto…- wyszeptała przestraszona zielonooka robiąc tym samym dwa kroki do tyłu.
Odwrócił się w jej stronę, otworzył oczy, te które kiedyś błękitne niczym woda w studni teraz czerwone niczym krew a źrenice pionowe. Różowowłosa przestraszyła się Uzumakiego, zauważył to, przymknął na chwile oczy tylko po to by przybrały ponownie swój naturalny kolor.
- Sasuke! Pokaż się!- krzyknął blondyn co całkowicie zszokowało zielonooką
Jak na zawołanie z ciemności wyszedł młodszy kruczowłosy Uchiha.
-S…Sa… Sasuke…- wyszeptała z niedowierzaniem różowowłosa
Posiadacz Sharingana nic nie odpowiedział, jedynie patrzył z pogardą na dwójkę z Konohy. Różowowłosa wyszła dwa kroki przed Uzumakiego który cały czas obserwował jej poczynania.
- Sasuke… dlaczego… dlaczego nas opuściłeś?! Nande?!- spytała zrozpaczona, odpowiedziała jej cisza… jednak nie była Ona taka zwyczajna, dało się w niej wyczuć chłód i rządzę krwi. Złożył jakieś pieczęcie, w stronę różowowłosej pędziła wielka kula ognia, blondyn w ostatniej złapał Haruno za rękę i okręcając się wokół własnej osi rzucił zielonooką jak najdalej od wywołanej eksplozji, sam Uzumaki chowa się za jednym z filarów. Młoda medyczka natychmiast podbiegła do poparzonego niebieskookiego, chciała zacząć leczyć jego rany, jednak blondyn nawet nie patrząc na nią odtrącił swoją ręką jej pomoc. Nie rozumiał czemu jego przyjaciółka postąpiła tak lekkomyślnie, rozumiał słabość różowowłosej do młodego Uchihy ale teraz to było zupełnie co innego, mogła swoją głupotę przypłacić życiem. Był zły na Sakurę, kochał ją jednak nie rozumiał jej zachowania.
- Kage Bunshin no Jutsu!- blondyn stworzył około 50 klonów które ruszyły na młodszego Uchihę, sam oryginał siadł po turecku w kącie Sali i zaczął zbierać naturalną chakrę. Klony dzielnie trzymały posiadacza  Kekkei Genkai w dystansie od swojego oryginału dając mu tym samym czas. Jednak kruczowłosy skutecznie radził sobie z replikami Uzumakiego których stawało się coraz mniej.

***
Tym czasem Hatake wraz z Akane po pokonaniu drugiego z braci przemierzali niewielką długość korytarza gdy po chwili prostopadle przed nimi ukazały się drzwi, za których było słychać gwar kilkoro ludzi, szarowłosy chciał nacisnąć klamkę jednak zatrzymała go zielonowłosa. Złożyła tylko sobie znane pieczęcie, przez szczelinę przy podłodze wleciały pyłki kwiatów a z pomieszczenia dało usłyszeć się głuche upadanie ciał.  Uchylili powoli drzwi, na ziemi leżało około 10 mężczyzn w średnim wieku, w białych fartuchach i z maskami na twarzy. Na łóżku które stało pod ścianą coś leżało, dwójka z Konohy prze leżące na tym czymś prześcieradło, podeszli powolnym krokiem omijając nieprzytomnych mężczyzn. Na samym środku prześcieradła widniała dziura. Na szafkach obok łóżka stały próbówki z jakimiś płynami oraz trochę większe naczynia z różnymi częściami ciała. Czarnooka widząc to zakryła dłonią usta i szybko wybiegła za drzwi, Jonin Konohy usłyszał tylko jak jego nowa uczennica zwraca zawartość żołądka. Wróciła do środka napotykając pokrzepiający uśmiech Kakashiego.  Lustrzany Jonin podszedł powoli do łóżka i odkrył kawałek prześcieradła ukazując twarz leżącego na materacu ciała.
- Cz… czy… to… to…- wydukała zszokowana.
- …Orochimaru.- jakby dokończył za dziewczynę syn Białego Kła.
***
Dźwięk od uderzeń metalu o metal głuchym echem roznosił się po jednej z komnat w kryjówce węża, efektu dodawały sypiące się iskry. Blondyn, szybkimi ruchami oraz mocnymi uderzeniami nacierał na kruczowłosego przyjaciela. Wcześniej gdy tylko Uchiha zdołał zniszczyć wszystkie replikacje blondyna ten zdążył wejść w Tryb Mędrca.
- Młody w ten sposób nic nie zdziałamy, Uchiha dzięki swoim dziedzicznym oczom przewiduje twoje ataki.  - zakomunikował Kyuubi
- Serio? Nie wpadłem na to… jesteś wielki Kyuu. – rzucił z nutką ironii. Lis nic nie odpowiadając mruknął tylko coś pod nosem i zaszył się w czeluści swojej klatki
Wymiana ciosów wciąż trwała, jednak teraz broń białą zastąpił „pokaz” taijutsu. Teraz to blondyn miał przewagę, dzięki senjutsu jego uderzenia stały się mocniejsze  i pomimo szybkich bloków Uchiha miał problem z utrzymaniem się na nogach. Blondyn wyprowadził potężnego kopniaka prosto w głowę młodego Uchihy, ten skutecznie zasłonił twarz rękoma jednak uderzenie było na tyle silne że kruczowłosy odleciał parę metrów zatrzymując się na ścianie. Brat Itachiego natychmiast podniósł się wycierając stróżkę krwi ściekającą z łuku brwiowego, jego górna część garderoby przestała istnieć ukazując tym samym liczne okaleczenia.  Kruczowłosy po chwili zaczął składać dobrze znane Uzumakiemu pieczęcie, blondyn nie mylił się, już po chwili mknęła w jego stronę wielka kula ognia którą wypuścił uczeń wężowego sannina.
- Cholera, znowu…- zaklął.
Wszystkiemu z paru metrów przyglądała się zielonooka, była przerażona gdy zobaczyła jak technika byłego członka teamu 7 pochłania wręcz blondyna, który w tej chwili zniknął w płomieniach jutsu z rodziny Katon. Już miała biec w jego stronę, lecz stało się coś czego nie oczekiwała. Naruto wyskoczył spod ziemi jak by chciał chwycić kruczowłosego i wciągnąć go pod ziemie, jednak ten na nieszczęście Uzumakiego wyczuł go i uskoczył do góry.
- Doton?! – przemknęło przez myśl różowowłosej
- Kuso…- warknął posiadacz lisa
Posiadacz sharingana wyciągając katanę z saya, ruszył z szarżą na blondyna. Gdy tylko Uchiha zamachnął się na blondyna, jednak ten będąc w dalszym ciągu w Trybie Mędrca, pewnie złapał oburącz ostrze i wiedząc że kruczooki trzyma mocno katanę obrócił się o dziewięćdziesiąt stopni wyrzucił młodego Uchihę na pobliski filar. Brat Itachiego zachowując trzeźwość umysłu zreflektował atak i używając podporę całej konstrukcji Sali wybił się nogami i ponownie ruszył z ostrzem na blondyna uprzednio umieszczając w nim energię chidori. Blondwłosy chcąc uniknąć ścięcia głowy lub uchylił się maksymalnie do tyłu, dzięki czemu ostrze naładowane błyskawicą o dosłownie dziesięć centymetrów minęło się z jego twarzom.  Jinchūriki wykazując się refleksem wybijając się nogami zrobił parę salt do tyłu i po chwili stał obok zielonookiej patrząc przez chwile na nią.
- Muszę się jej jakoś pozbyć, inaczej może  się jej coś stać jeżeli walka się rozkręci.- pomyślał
- A już się czasami nie rozkręciła?- basowy głos rozniósł się po podświadomości niebieskookiego
- Żartujesz Kyuu? Myślałem że bardziej w nas wierzysz.- uśmiechną się chytrze
- Chodzi mi o to że chyba chciałeś tego gówniarza sprowadzić na dobrą ścieżkę itp.- wytłumaczył
- Taa, masz racje. Jednak jak widać On nie jest skłonny współpracować.- westchnął- A jak to mówią: „Cel uświęca środki”.- dodał
- No ale…- Lis nie chciał dać za wygraną lecz Uzumaki mu przerwał
- Sō ka… wymiękasz, no trudno widać będę musiał załatwić to sam, ponieważ szanowny pan lis boi się „ GÓWNIARZA Z UCHIHA”. – zaakcentował ostatnie słowa które wcześniej wypowiedział sam Kyuubi. I tak jak się spodziewał, trafił w czuły punkt swojego współlokatora.
- Czy Ty wiesz do kogo mówisz dzieciaku?!- oburzył się lis.- Jestem Kyūbi no Kitsune! Najpotężniejszy z wszystkich moich braci! Wzbudzam respekt w każdym zakątku tej kruchej planety! A Ty śmiesz mówić że boje się takiego gówniarza jak On?! – zawarczał
- Uważaj, bo twoje ego przerośnie liczbę twoich ogonów.- zaśmiał się.
- Ty… eh, za jakie grzechy to akurat w Tobie musieli mnie zapieczętować.- westchną- … lepiej zabierajmy się do roboty, Uchiha zdaje się niecierpliwić.

Niebieskooki uniósł kącik ust ciesząc się że wygrał debatę z Kyuubim. Spojrzał przez chwilę na byłego członka Team’u 7, który nadal stał patrząc się na niego spojrzeniem w którym trudno było doszukać się emocji, po czym ponownie spojrzał na stojącą po jego prawej młodą medyczkę.
- Sakura, musisz stąd iść.- zabrał głos. Różowowłosa popatrzyła na niego zdziwiona, Uzumaki widząc iż ta chce zaprzeczyć kontynuował.- Musisz zobaczyć, co z Kakashim-sensei i Akane, może być im potrzebna twoja pomoc.- starał się najłagodniej jak tylko potrafił pozbyć się swojej przyjaciółki.
- Ale… -chciała zaprzeczyć
- Nie ma ale!- nie wytrzymał, podniósł głos.- Sakura! Sasuke jest na zupełnie innym poziomie niż Ty! Nie dam rady jednocześnie walczyć i bronić Cię. Wiesz dobrze że nadal targają tobą uczucia względem Sasuke…- przerwał na chwilę łapiąc oddech.- …Sasuke już nie jest tą samą osobą co kiedyś, kiedy wreszcie zrozumiesz że On Cię nie Kocha!
Patrzyła na niego ze zaszklonymi oczami, nie wierzyła że te słowa padły z jego ust. Spuściła głowę w dół, gorzkie łzy spływały po jej policzkach. Uzumaki czół się podobnie, nie chciał jej tego wyrzucać, jednak wierzył że robi to dla jej dobra. Gdyby coś się jej stało, nie wybaczył by sobie tego.
Stanęła naprzeciwko blondyna, nawet nie patrząc mu w twarz, jej wzrok wodził po ziemi. Ciszę która wisiała w powietrzu przerwał już spokojny i lekko drżący głos niebieskookiego.
- Onegaishimasu… Sakura… - w odpowiedzi dostał przysłowiowego liścia wymierzonego w lewy policzek a głowa odchyliła się w prawo, po czym Haruno ruszyła szybszym krokiem w kierunku wyjścia z Sali.  Trzymał się za policzek na którym widniał jeszcze ślad uderzenia.
- Kuso…- odprowadził wzrokiem młodą medyczkę nadal trzymając się za policzek. Kruczowłosy wykorzystał zdezorientowanie swojego przeciwnika, w mgnieniu oka znalazł się przy blondynie i potężnym kopnięciem posłał go w ścianę.
Padł na kolana podpierając się rękoma o ziemie, odkaszlną krwią co potwierdzały niewielkie ślady szkarłatnej cieczy  na podłodze tuz pod jego twarzą. Uniósł głowę do góry lustrując swojego przeciwnika wzrokiem.
- Czy to…- Uchiha znacznie się zmienił. Miał teraz sporo dłuższe niebieskawe włosy, jego cera była w odcieniu brązu na plecach wyrosły mu duże skrzydła w postaci rąk, natomiast na twarzy a konkretnie na nosie uformował się znak w postaci czteroramiennej gwiazdy.- … przeklęta pieczęć.
Nim blondyn wstał na nogi, kruczowłosy podleciał do niego zadając mu kolejny silny cios z pięści prosto w brzuch, przez co niebieskooki po raz kolejny wydalił trochę cieczy o metalicznym smaku jednocześnie wyginając się wpół. Echem po pomieszczeniu rozległ się głos wyciąganego ostrza z saya przez ucznia Orochimaru, szybkim i płynnym ruchem ręki kierował kissaki do miejsca w którym Uzumaki miał serce, gdy już ten czuł lekkie kucie czekając na to że zginie z ręki własnego przyjaciela , zamkną oczy robiąc na szybko rachunek sumienia. Zdziwiło go że kucie od ostrza katany ustąpiło wraz z uściskiem ręki na gardle, otworzył oczy, Uchiha stał parę metrów przed nim wpatrując się w niego z wymalowanym na twarzy zaskoczeniem. Ciało błękitnookiego spowijała pomarańczowa chakra która zatrzymała wymierzony cios.
- Dzięki Kyuu…- odetchnął z ulgą.
- Na mnie jak na Zawiszy. – rzucił w odpowiedzi

Blondyn stworzył klona a w jego dłoni powstała kula naturalnej wirującej chakry, replika chłopaka ruszyła pierwsza na trzymając kunai w ręku a zaraz za nią sam oryginał z techniką wymyśloną przez Yondaime Hokage. Klon został szybko cięty w pół kataną przez co znikł w kłębach dymu. Naruto nie zważając na nic rzucił się na Uchihe.
- RASENGAN!!!- wykrzyczał nazwę uderzając w kruczowłosego który odleciał parę metrów w tył , Jinchūriki Kyuubiego naciskał cały czas na brata Itachiego póki nie posłał go w ścianę. Gdy kurz po uderzeniu opadł mina blondyna przybrała wielkie zaskoczenie i zszokowanie, jego były przyjaciel zasłonił się swoimi skrzydłami!
- Aaaa! – krzyknął niebieskooki odrzucony przez parę wielkich skrzydeł które przed chwilą zablokowały jego atak. W ślad za nim poleciała katana rzucona przez ucznia węża, która przebiła jego lewy bok tuż pod żebrem.
- Ngh!- jękną  bólu, dodatkowo ból wzmocnił się gdy chłopak upadł. Wstał powoli, chowając się za w połowie stojący filar.
-  Chikushō…boli…boli…jak…diabli…- wydyszał ledwo, łapiąc za rękojeść zamknął oczy przygryzając dolną wargę wyciągną szybko ostrze ze swojego ciała wyjąc przy tym z bólu. Wielka czerwona plama powstała na resztkach ubrań blondyna roznosząc przy tym odrzucający odór.

****
Chikushō- Cholera jasna
Daijōbu desu ka-  Czy wszystko porządku
Hai… Hai… daijoubu- Tak…Tak… wporządku
Onegaishimasu- Proszę, zrób to.
Saya- pochwa na samurajski miecz
Kissaki- Koniec Ostrza Miecza
Sō ka- Rozumiem

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Rozdział 13- Pierwsza Misja Team'u 7






Południowe słońce wdzierało się przez wielkie okna do gabinetu, za masywnym biurkiem siedziała kobieta o długich blond włosach oraz dużym ponętnym biuście. Wpatrywała się w stojącą przed nią trójkę młodych shinobi oraz jednego Jonin’a. Obok siedzącej na fotelu brązowookiej stała druga kobieta o czarnych włosach, która w tej chwili szeptała coś do ucha swojej przełożonej. Głuchą ciszę przerwał krzyk kobiety z napisem „Hazard” na zielonym płaszczu.
- Dość Shizune!- krzyknęła do czarnowłosej która natychmiast się wyprostowała.- Już postanowiłam.- przerwała wypuszczając powietrze.- Kakashi, wiem że dopiero co przywróciłam wasz team do służby, Jednak to zadanie niecierpiące zwłoki.- przerwała biorąc łyk gorącego naparu który stał na biurku.- Dostaliśmy dość niepokojące informacje o Orochimaru…- przerwała jej zielonowłosa Kunoichi
- Przepraszam Hokage-sama że przerywam, ale czy chodzi o tego Orochimaru…?
* Początek wspomnień *
Słońce wznosiło się wysoko na niebie a śnieżnobiałe obłoki maszerowały po błękitniej pościeli, taka właśnie pogoda trwała tego dnia w Wiosce Kwiatu. Na niewielkiej polanie otoczonej przeróżną maścią drzew owocowych stoją dwie postacie. Jedną z nich była mała dziewczynka o zielonych włosach sięgających zaledwie do ramion nieopodal dziewczynki na gałęzi jabłoni siedziała kobieta o włosach czarnych niczym noc które splecione w kucyk sięgający do pasa oraz dużych piwnych oczach.
Dziewczynka stojąca na polanie usilnie próbowała zrobić coś ze zwiędniętym kwiatkiem który trzymała w ręku.
- Teraz na pewno mi się uda.- powiedziała zamykając kwiatek w swych dłoniach przymykając swoje duże czarne oczy.- Skup się Akane, Skup się… - powtarzała sobie w myślach.
Gdy otworzyła oczy i spojrzała na kwiatek zaczęła skakać do góry ze szczęścia po czym krzyknęła w stronę kobiety naprzeciwko.
- Sensei! Sensei! Udało się!- wyszczerzyła swoje duże białe ząbki mrużąc przy tym oczy
  Kobieta widząc radość swojej uczennicy zeskoczyła z drzewa, po czym podeszła do zielonowłosej.
-Brawo Akane.- pochwaliła głaszcząc małą po głowie.- Co powiesz na Oyakodon w ramach tego małego zwycięstwa?- spytała kucając naprzeciwko uczennicy. Ta słysząc nazwę swojej ulubionej potrawy niemalże pisnęła ze szczęścia.
- Sensei, jesteś najlepsza!- wrzasnęła wtulając się w czarnowłosą.
Obie wracały ścieżką prowadzącą do wioski, Akane skakała radośnie przed swoją nauczycielką łapiąc po drodze płatki kwiatu wiśni które niósł wiatr. W pewnej zielonowłosa zatrzymała się i wystraszona podbiegła do kobiety chowając się za nią. Kobieta zmieszana nie wiedząc o co chodzi obróciła się  i spojrzała na swoją uczennice.
- Akane kochanie, co się stało?- spytała patrząc w czarne wystraszone oczy dziewczynki, ta jedynie wyciągnęła rączkę i wskazała palcem. Gdy kobieta spojrzała w kierunku który pokazywała ujrzała dwie postacie. Jedna blada o długich czarnych włosach, kobieta spostrzegła również fioletowe splątane w kucyk a na nosie widniały okulary.
- Kim jesteście i czego tu szukacie?!- spytała
- Po co zaraz te nerwy, chcemy tylko dziewczynę.- oznajmił okularnik
- Nie dostaniecie jej!- wykrzyczała przyjmując pozycje obronną
Tymczasem bladoskóry ignorując kobietę zwrócił się do dziewczynki.
- Wiem co się stało z twoją przyjaciółką, chodź ze mną. Dam Ci moc byś mogła pomścić ją i jej rodziców.- wysyczał wyciągając rękę do przodu
- Nic z tego.- warknęła po czym zaczęła składać pieczęcie, jasne światło oślepiło dziewczynkę ostatnie co usłyszała to było.- Kocham Cię Akane
* Koniec Wspomnień *
- Akane? Wszystko w porządku?- usłyszała jeszcze przez stłumione myśli głos Hokage
- Hai, przepraszam.- wymamrotała ocierając samotną łzę
Wnuczka Pierwszego nie chcąc naciskać ponownie zabrała głos.
- Gdy wspominałam o niepokojących informacjach dotyczących Orochimaru miałam na myśli że…Orochimaru nie żyje.
Szok, niedowierzanie, to można było wyczytać na twarzach całej drużyny siódmej, Uzumaki aż zamrugał kilku krotnie z niedowierzania. Akane była najbardziej zszokowana, gdy tylko usłyszała to co powiedziała Godaime aż przysiadła na kanapie stojącej nieopodal okna.
Po przekazaniu reszty informacji drużyna 7 miała spotkać się za równe dwie godziny pod bramą wioski. Blondyn mając jeszcze trochę czasu do wymarszu postanowił pospacerować po jednym z najpiękniejszych miejsc w Konoha, czyli po parku. Szedł właśnie ścieżką prowadzącą w stronę wielkiego skalnika na którym rosły kwiaty wszystkich rodzajów, wychodził właśnie za wielkiego drzewa gdy spostrzegł swoją zielonowłosą przyjaciółkę z drużyny, siedziała na jednym z kamieni bawiąc się jednym z kwiatów.
- Gotowa na misje?- zagadał podchodząc do dziewczyny
- To Ty Naruto… Hai, gotowa.- odparła
- To dobrze. Lubisz kwiaty, prawda?- zauważył
- Tak, masz rację. Czyż nie są piękne?
- Nigdy nie patrzyłem na to z tej strony.- odparł blondyn uśmiechając się
- Pokaże Ci coś.- powiedziała wyciągając z kieszeni biały kwiat kamelii.- Ten dostałam od swojej sensei gdy miałam 10 lat… od 7 lat się z nim nie rozstaje. Podobno dopóki płatki kwiatu nie opadną to serce osoby która ci go podarowała będzie biło wiecznie dla osoby która go dostała. To zabawne, bo moja sensei zginęła właśnie siedem lat temu a kwiat nadal się trzyma.
 - To dla tego że jej serce nadal bije w twoim sercu.- orzekł blondyn, Akane słysząc słowa kolegi z drużyny uśmiechnęła się.
- A Ty masz kogoś dla kogo bije twoje serce?- spytała zerkając chytrze na niebieskookiego, ten momentalnie zrobił się cały czerwony.- Zresztą nie ważne, jeżeli tak jest to daj jej ten kwiat.- powiedziała podając blondynowi kwiat wiśni do którego wpuściła odrobinę swojej chakry.-… jeżeli twoje uczucia wobec tej osoby są szczere kwiat będzie żył wiecznie.
Pod Konoszańską bramą widzimy dwie postacie, jedną z nich jest młoda dziewczyna o różowych włosach, drugą zaś szaro włosy w kamizelce Jonin’a oparty o drzewo czytał książkę.
- Gdzie ich wywiało?!- warknęła wściekła zielonooka. Jak się okazało Naruto wraz z Akane byli spóźnieni już dobre 20 minut. Nagle jak na zawołanie na horyzoncie pojawili się długo oczekiwani członkowie drużyny 7. Różowo włosa widząc Uzumakiego razem z nową przyjaciółką ku swojemu nawet zaskoczeniu posmutniała.
- Omataseshimashita- krzyknął Uzumaki. Nim zdążył cokolwiek jeszcze powiedzieć różowowłosa zaczęła się na niego wydzierać, blondyn spodziewał się że zaraz na pewno mu się dostanie. Jednak ku jego zaskoczeniu zielonooka obróciła się na pięcie i z obrażoną miną ruszyła w kierunku swojego sensei.

Według danych które wytyczyła im na mapie Tsunade, mieli być na miejscu za około półtorej dnia. Pierwszy dzień drogi zleciał im dość szybko ze względu na narzucone tempo. Gdy słońce ustąpiło miejsca księżycowi Kakashi zaproponował nocleg na niewielkiej polanie, każdy z aprobatą przystał na ten pomysł. Po rozpaleniu ogniska oraz rozłożeniu namiotów, Hatake wraz z Naruto podzielili między sobą nocną wartę. Blondyn właśnie leżał w swoim namiocie, nie mogąc zasnąć przekręcał się z jednej strony na drugą. Myślał o wszystkim i o niczym, z kieszeni bluzy wyjął kwiat wiśni który wręczyła mu jego przyjaciółka Akane, przypominając sobie jednocześnie jej słowa. Z rozmyślań wyrwał go głos odsuwającego się zamka błyskawicznego, spojrzał w kierunku wejścia do namiotu w którym ukazał się szaro-włosy Jonin, Hatake Kakashi.
- Moja kolej?- mruknął od niechcenia.- … w takim razie spokojnych snów.- rzucił na wychodne
Siedział oparty o drzewo, wpatrując się w iskierki ogniska bawił się podarowanym kwiatem.
- Kwiat Wiśni, hę?-  bardziej stwierdził niż spytał sam siebie
Nagle znów ten sam dźwięk, dźwięk otwierającego się namiotu. Spojrzał w tamtym kierunku i uśmiech mimowolnie pojawił się na jego twarzy.
- Sakura-chan, czemu nie śpisz?- spytał
- To Akane… ma bardzo niespokojny sen.- odpowiedział
- Rozumiem, siadaj jeżeli chcesz.- klepnął miejsce obok siebie, zielonooka kiwnęła głową.
Siedzieli chwile w ciszy którą zakłócała tylko gra świerszczy. Ciszę przerwał blondyn.
- Sakura, jesteś zła?- odpowiedziała mu cisza, mimo to kontynuował.- jeżeli za to że się spóźniłem to przepraszam, ale spotkałem Akane w parku, zaczęliśmy rozmawiać i straciliśmy poczucie czasu.- westchnął gdyż różowowłosa nadal milczała. Wpadł na pewien pomysł.- Na Mistrza Kakashiego nigdy się nie gniewasz a spóźnia się niemal że zawsze.- zrobił przy tym głupią minę. Plan wypalił, Sakura spojrzała na niego i widząc jego minę uśmiechnęła się.
- Głupi jesteś, wiesz?- wypaliła
- Obiło mi się o uszy kilka razy.- uśmiechnął się drapiąc się po czuprynie jak to ma w zwyczaju, po czym oboje wybuchli śmiechem.
Gdy tylko zaczęło świtać cała czwórka po zjedzeniu śniadania, złożenia namiotów oraz po zatarciu śladów ogniska ruszyli w dalszą podróż. Do miejsca wyznaczonego na mapie zostało im orientacyjne trzy godziny drogi, nie spieszyli się zbytnio, nie mogli tracić sił, w końcu nie wiadomo co ich tam czeka. Możliwym jest że miejsce będzie puste, że tylko zbadają sytuację i wrócą ale może być tak że, wrogie jednostki będą strzegły danego miejsca i wiadomo wtedy że nawiąże się walka. Więc utrata sił witalnych przed walką odpadała. Naruto za pomocą Kyuubiego starał się wykryć ewentualne zagrożenie. Przeskakiwali właśnie z gałęzi na gałąź gdy w pewnym momencie blondyn zwyczajnie się zatrzymał, reszta widząc to stanęła kawałek przed nim.
- Coś się stało Naruto?- spytał niczego nie świadomy Hatake.  Blondyn postał jeszcze chwilkę nieruchomo…
- Około sześciu wrogich jednostek przed nami, ich chakra nie jest jakaś nadzwyczajna aczkolwiek czegoś pilnują.
- Rozumiem, cóż w takim razie bądźcie ostrożni.
Po przebiegnięciu jeszcze pięciuset metrowego odcinka zatrzymali się. Przed nimi znajdowała się niewielka polana na której znajdowało się wejście do jaskini i najprawdopodobniej bazy nieżyjącego już Orochimaru. Wejścia do jaskini pilnowało dwóch ninja, na ich ochraniaczach można było dostrzec wygrawerowaną „nutę”. Pozostałych czterech patrolowało okolice wokół wejścia.
- Otwarta przestrzeń, żadnych drzew… trudno o atak z zaskoczenia.- zauważył lustrzany Jonin
- Jeżeli wejdziemy w otwarty konflikt możemy zwrócić uwagę tych z środka.- dodał posiadacz Kyuubiego.
- Załatwię to.- powiedziała Akane uśmiechając się chytrze. Zielonowłosa złożyła kilkanaście pieczęci
- Hana shuujin no jutsu.- wyrecytowała regułkę techniki. Momentalnie ludzi z wioski dźwięku zaczęły obrastać zielone pędy kwiatów które oprócz duszenia poprzez odcięcia dopływu tlenu absorbowały również chakrę a gdy ofiary były już martwe kwiaty zwyczajnie zakwitały.
- Niesamowite…- wydukał blondyn razem z zielonooką
- Sztuka Kwiatu? Interesujące…- pomyślał Kakashi.- Dobra robota Akane.- powiedział już na głos po czym cała czwórka ruszyła w stronę wejścia jaskini.
Biegli przemierzając długie korytarze oświetlone jedynie płomieniami pochodni. Kręte drogi utwierdzały różowo-włosom w tym iż ta baza to istny labirynt. Dobiegli do rozwidlenia dróg, Hakate gestem ręki wskazał że mają się rozdzielić, Naruto z Sakurą w lewo a On z Akane w prawo.
Kakashi wraz ze swoją podopieczną biegli wzdłuż korytarzy, tak samo jak druga grupa szukali jakiś oznak potwierdzających informacje o śmierci wężowego sannin’a . Biegali od drzwi do drzwi , sprawdzając każdy jeden pokój. Do ich uszu doszedł gwar rozmów, szybko ruszyli w kierunku hałasu.
Nagle jasny blask oświetlił półciemne korytarze, w stronę Jonin’a oraz Akane leciała wielka kula ognia. Hatake stworzył ścianę za pomocą techniki Doton która odparła atak wroga.
- Widziałeś Takeo?- spytał wysoki mężczyzna o blond krótkich włosach
- Taaa…odparli nasz atak. – westchnął niższy i grubszy o równie krótkich lecz czarnych włosach.- W końcu mamy kogoś do zabawy, Takeru.- dodał
W między czasie obronna ściana którą stworzył lustrzany Jonin opadła, szaro-włosy stał w pozycji obronnej z podciągniętą opaską a w jego oku błyszczała czerwień sharingana. Po lewej stronie Kakashiego stała Akane.
- Kakashi-sensei, kim są ci dwaj?
- To bracia Takeo i Takeru, najbardziej bezwzględny oraz najbardziej poszukiwany duet z Iwy. Odpowiedzialni za spalenie wielu mniejszych miasteczek. Występują również w księdze bingo.
- Widziałeś Bracie? Ten koleś nas zna! Jesteśmy sławni!- zaśmiał się blondyn
- Dość tego. Bracie pokażmy im na co nas stać.- odezwał się gruby
- Akane, gotowa?- spytał szarowłosy swoją podopieczną
- Lepiej nie będę.- odpowiedziała z chytrym uśmiechem po czym zaczęła składać pieczęcie.- Sztuka Kwiatu: Sakugen bara no jutsu.- W stronę braci Takeo i Takeru poleciały płatki oraz kolce róż.
- Myślisz że zrobisz nam coś takim marnym jutsu?! – Zaśmiał się Takeru.- Dalej bracie, zróbmy to razem!- spojrzał na Takeo, ten tylko kiwnął z uśmiechem głową i zaczął składać pieczęcie.
- Katon: Kaen Senpu.- potężna spirala ognia którą stworzył Takeo poleciała w stronę shinobi z Konohy.- Teraz Ty bracie!
- Futon: Daitoppa. – podmuch wiatru stworzony przez Takeru połączył się z techniką Takeo przez co tamta wzrosła na sile oraz szybkości.
Tymczasem Akane przyglądała się wszystkiemu ze stoickim spokojem oraz chytrym uśmieszkiem. Własnie na to liczyła, gdy technika zielonowłosej spotkała się z techniką „Braci T” pod wpływem ciepła wyzwoliła z siebie truciznę która neutralizując ognistą technikę, ruszyła w stronę duetu z Iwy. Jakie było zdziwienie zielonookiej, gdy obaj bracia stali jakby nic się nie stało…
- Jak…jak to możliwe…- wyjąkała z siebie dziewczyna.
- Pracowali dla Orochimaru… są odporni na trucizny.- powiedział Hatake, w pomieszczeni rozległ się głos podobny do świergotu ptaków. Jonin z Raikiri i ruszył z szarżą na Takeru, ten jednak za pomocą dziwnego miecza z łatwością zatrzymał technikę kopiąc tym samym Kakashiego w brzuch, pod wpływem kopniaka kopiujący ninja wyleciał do góry, jednak szybko orientując się w sytuacji zrobił salto w powietrzu i pewnie wylądował na nogach przesuwając się jeszcze podczas hamowania stopami oraz podtrzymując się ręką parę metrów do tyłu.
- Jak to możliwe że zatrzymał moje Raikiri za pomocą zwykłego miecza? – zaczął rozmyślać Hatake i tu zrobił błąd, gdyż Takeo właśnie siłował się z Akane, pomiędzy dwójką walczących sypały się iskry od tarcia metalem o metal. Niestety ale Takeo miał przewagę nad zielonowłosą, nie dość że był silniejszy to jeszcze dziewczyna musiała odpierać zwykłym kunai’em całkiem spory miecz.  Takeo wyczuł moment w którym jego przeciwniczka osłabła, wziąwszy silny zamach wielkim mieczem ciął dziewczynę w pół. Pewny siebie brat Takeru odwrócił się od Akane gdy nagle  spod ziemi zaczęły wyrastać pnącza które oplotły Takeo a w miejscu w którym stała wcześniej Kochiya teraz znajdowały się tylko płatki kwiatów. Gdy już pnącza oplotły jednego z braci, zielonowłosa zacisnęła wysuniętą do przodu rękę w pięść a z pędów wyrosły wielkie kolce które zrobiły z niego sito .
- Jednego mniej.- pomyślała uśmiechając się chytrze. Spojrzała na Jonin’a który cały czas przyglądał się zajściu.- Myślał pan że dałam się tak łatwo zabić, sensei?
- Ani przez chwilę tak nie pomyślałem.- odparł lekko zakłopotany
- Taaa… nie ważne, mamy jeszcze jednego do załatwienia.- kiwnęła głową w stronę Takeru.

W tym samym czasie gdy Kakashi i Akane zmagali się z ostatnim z braci. Różowowłosa wraz z blondynem przemierzali właśnie kolejną długość „labiryntu”, w pewnym momencie korytarz skończył się a Naruto wraz z Sakurą wbiegli do dużej Sali, oświetlona kilkoma pochodniami na filarach które łączyły ziemie z sufitem wisiały tarcze z powbijanymi kunai’ami oraz shurikenami, na podłodze stały słomiane manekiny. Zielonooka szła przed Uzumakim uważnie rozglądając, nagle poczuła że ktoś ją pchnął nim zdążyła zareagować usłyszała tylko hałas, gdy odwróciła się do tyłu zobaczyła tylko niebieskookiego który przeleciał przez trzy filary zatrzymując się na ścianie.
- Naruto…!!!


------------------------------------------------
Więc tak, miałem wenę więc wziąłem się za pisanie rozdziału,
chciałem wam trochę bardziej przybliżyć  przeszłość Akane żebyście mogli bardziej zżyć się z zielonowłosą przyjaciółką. 
Jednak nie zapomniałem o akcji więc... tylko za cholerę nie potrafię opisywać walk. Więc wyszło jak wyszło.

In the next chapter: "Strażnik podziemni"